Szanujmy wspomnienia… - rozmowa z Panem Piotrem Gorlo
wtorek, 20 grudnia 2011 02:00

- Jest Pan jednym z najstarszych absolwentów (1965) oraz wieloletnim pracownikiem i dyrektorem naszej szkoły. W związku z jubileuszem chciałybyśmy zadać Panu kilka pytań.
Ciekawi nas jak wyglądała nasza szkoła, kiedy Pan w niej się uczył?

- Budynek szkoły był wtedy parterowy i zlokalizowane tu były warsztaty stolarskie a następnie warsztaty działu budowlanego. W latach 1986 - 1990 został zmodernizowany i rozbudowany do obecnej wielkości i stał się drugim (po Zamku) budynkiem dydaktycznym. 
Warsztaty mieściły się przy ul. Armii Krajowej (obecnie biblioteka pedagogiczna i Urząd Pracy). Wtedy był to zakład produkcyjny. Produkcja była narzucona odgórnie i trzeba było sprostać limitom. Wykonywano tu wiertarki, wyrównarki do drewna, części do kosiarek konnych, dmuchawy do siana itd. Warsztaty utrzymywały się same z zarobionych przez siebie pieniędzy.
W internacie w tych czasach zamieszkiwało ok. 250 osób, a chętnych było zawsze więcej. Ja mieszkałem w pokoju aż 18-osobowym. Uczniowie przyjeżdżali także z dalszych stron. Miałem kolegów np. z Hajnówki czy Bielska Podlaskiego.

 

 

- To czasy, gdy nie było komputerów.  Czym się Pan zajmował w wolnej chwili po szkole?

- W szkole działały różne kółka pozalekcyjne, fotograficzne, fizyczne itd. Mieszkałem wtedy w internacie i od godz. 17 do 19 była tzw. odrabianka. Chodziliśmy na nią do budynku Zamku. W ostatniej  klasie musieliśmy także pomagać młodszym kolegom w nauce. Poza tym zimą działało obok amfiteatru nad jeziorem lodowisko. Do późnych godzin popołudniowych jeździliśmy tam na szklonych  łyżwach i lepiliśmy różne śniegowe figury.

- Czy ma Pan jakieś wesołe wspomnienia z tamtych czasów?

- W internacie było zawsze wesoło. W szkole organizowane były co jakiś czas zabawy. Grała nawet orkiestra, sala była wystrojona. Zapraszaliśmy dziewczyny ze szkoły na Gołdapskiej, bo nasza szkoła kształciła wtedy młodzież w typowo męskich zawodach i bawiliśmy się.

- A jakieś niemiłe, trudne chwile?

- To z pewnością rzadkie wyjazdy do domu. Tzw. wyjazdówki były tylko raz w miesiącu. Nie można też było po szkole opuszczać internatu, kłaść się na łóżka w ciągu dnia. Musieliśmy nosić w szkole i poza nią, szkolne czapki i tarcze. Za ich brak byliśmy surowo karani.

- Od ilu lat Pan tu pracuje?

- Pracuję tu od roku 1969. Po szkole zawodowej uczyłem się 4 lata w technikum w Pabianicach. Potem zostałem skierowany decyzją kuratora suwalskiego Pana Kryńskiego do pracy do szkoły w Olecku. I tak trafiłem ponownie do szkoły na Zamkowej, ale już jako nauczyciel zawodu.

- Jak Pan wspomina początek swojej pracy?

- Ciężko było mi tylko na początku się przyzwyczaić do mówienia po imieniu do moich dawnych nauczycieli. Ale widzę, że z tym ma problem każdy absolwent wracający tu jako pracownik.

- Jaka była wtedy młodzież i nauczyciele?

- Uczniowie utrzymywali bardzo wysoką frekwencję, zawsze powyżej 90 %. Nauczyciele byli życzliwi w stosunku do uczniów, ale wymagający.

- Był Pan przez ponad 20 lat dyrektorem szkoły. Czy trudno było kierować taką placówką?

- Zawsze były problemy z pieniędzmi na budowę szkoły czy remont Zamku. Ubiegałem się np. o pieniądze na budowę hali gimnastycznej z basenem. Miały być 4 tory do pływania w miejscu obecnej siłowni. Woda miała być pobierana z jeziora i wpuszczana potem do rzeki. W konsekwencji reform terytorialnych pozostała sala bez basenu. Ale mimo różnych niepowodzeń starałem się, aby drzwi mego gabinetu były zawsze otwarte dla nauczycieli jak również i dla młodzieży. Każdy mógł przyjść, porozmawiać i podzielić się swoimi problemami.

- Jak Pan ocenia: Czy czasy dla szkolnictwa teraz są lepsze czy kiedyś?

- Z pewnością teraz jest trudniej. W tamtych czasach w kuratorium pracowali nauczyciele i znali problemy szkół od tzw. podszewki.

- Teraz ma pan więcej wolnego czasu. Jak Pan go spędza?

- Zajmuję się działką, ogrodem, sadem. Spędzam dużo czasu z wnukami. I wreszcie mam czas na rozwijanie mojej największej pasji jaką jest łowienie ryb.

- I na koniec: Jaką radę dałby Pan młodym ludziom?

- Uśmiechajcie się do siebie więcej!

Dziękujemy za miłą rozmowę.

 

Wywiad przeprowadziły:

Ewelina Erpszt i Sylwia Głowacka